Moc #ashtagowania!

by stei - http://stei.deviantart.com/art/hashtag-277984994

by  Stei @devianart.com

Odkąd zacząłem używać Twittera z zainteresowaniem przyglądałem się rozwojowi sposobu wykorzystywania symboli w oznaczaniu wpisów. Po prawdzie do tej pory pamiętam jak bardzo zagubiony byłem, gdy zaatakowały mnie wpisy, w których prawie każde słowo było poprzedzone jakimś znakiem. Czasami była to popularna „małpka”, innym razem hashtag albo zwyczajny skrót „RT”.  Ich rozgryzienie zajęło mi trochę czasu, a zanim zacząłem je używać minęlo jeszcze więcej. Najwięcej problemu miałęm z tzw. „hashtagami”, które zaczęły się mnożyć na moim Twitterze w tempie wprostproporcjonalnym do ilości obserwowanych przeze mnie osób. Na szczęście udało mi się nad tym zapanować i dzisiaj podzielę się z wami moją wiedzą.

 

Czym jest hashtag?

Najłatwiej odpowiedzieć na to pytanie posiłkując się definicją z Centrum Pomocy Twittera:

„Symbol #, nazywany też hashtagiem, służy do oznaczania słów  kluczowych oraz wątków we wpisie na Twitterze. Został stworzony przez użytkowników Twittera w celu kategoryzowania wiadomości” (tłum. własne).

Jednak używanie „#” przed słowami – kluczami, dawno już wykroczyło po za mikroblogi. Obecnie używany jest on również przy opisie zdjęć na Instagramie oraz „przypięć” na Pintereście. Stały się też one elementem wykorzystywanym w marketingu, co można było zobaczyć podczas tegorocznego Super Bowl.

Po co używać hashtagów?

Jak powyższa definicja wykazała, pozwalają one na swobodne wyszukiwanie informacji związanych z konkretnymi słowami/hasłami. Pozwalają na bierząco śledzić informacje pojawiające się w danym temacie, bez potrzeby odsiewania tych, które nas zupełnie nie interesują.

Pierwszy raz użyłem tego podczas Social Media Convent na początku tego miesiąca. Dzięki wpisaniu #smconvent w pole wyszukiwania na Twitterze (tudzież jakimkolwiek kliencie obsługującym serwisy społecznościowe) mogłem na bieżąco śledzić opinie na temat tego co dzieje się na konferencji. Działało to wszystko super płynnie i pozwalało niektórym znaleźć dosyć szybko odpowiedź na nurtujące pytanie np. czy ktoś z obecnych na sali ma ładowarkę do iPhone’aJ.

Osobną kwestią jest używanie symbolu „#” przy tworzeniu kampanii reklamowych w social media. Dobrze dobrany i wpisany w całą kampanię hashtag pozwoli na spójną komunikację z użytkownikami w ramach danej akcji. Mogą służyć także do monitorowania danej akcji lub produktu (aczkolwiek tutaj skłaniałbym się do użycia bardziej wyspecjalizowanych narzędzi jak np. Brand24 albo SentiOne).

Dodatkowo powstały już zestawy słów i skrótów, które na stałe weszły do użytku w mediach społecznościowych. Ale o nich za chwilę.

Jak stworzyć własny hashtag?

Odpowiedź na to pytanie jest banalna. Wystarczy poprzedzić słowo klucz znakiem „#” i już. Np. #majkelizm (ten wpis będzie pierwszym z tym „hashtagiem” na Twitterze). Po rzuceniu go w wyszukiwarkę otrzymać wykaz wpisów, w których został użyty.

Trzeba jednak uważać na dwie rzeczy:

1) Dobór odpowiedniego słowa-klucza. Wbrew pozorom nie jest to takie łatwe. Gdybym nie zmienił nazwy bloga i stworzył hashtag #wschodoznawcanawygnaniu, to po a) byłoby to zdecydowanie za długie, po b) zabrałoby mi za dużo znaków ze 140 znaków dostępnych na Twitterze.  Z drugiej strony wrzucanie „#wschodoznawca #na #wygnaniu” dało by mi mnóstwo wyników nie związanych z blogiem. Dlatego zanim stworzy się jakikolwiek znacznik dla danej marki/projektu/tematu, należy go dobrze przemyśleć i sprawdzić, czy już nie funkcjonuje w sieci.

2) Zwrócenie uwagi na możliwe rozwinięcia skrótów i trzymanie się jednej wersji hashtaga.

Nie dalej jak w piątek podczas Social Media Day Poland dużo zamieszania wprowadziło używanie do komentowania tego wydarzenia hastagów #smdaypoland oraz #smdpoland. W efekcie aby wyłapać wszelkie info na ten temat musiałem obserwować dwa strumienie informacji, a nie ułatwia to życia. Szczególnie jak w jednej dyskusji przeplatają się one nawzajem.

Na Social Media Convent z kolei możliwym rozwinięciem skrótu #smconvent było nie Social Media Convent, ale Sado-Maso Convent. Jakiś facet z US nawet musiał monitorować ten hashtag, bo napisał mi, że na ostatnim konwencie wyrwał sporo lasek i że była przednia zabawa.

Co oznaczają popularne hashtagi?

Na koniec przedstawię kilka (naprawdę tylko kilka) najczęściej używanych oznaczeń we wpisach na Twitterze, Instagramie i Pintereście. Jeżeli chcecie jakieś dodać, to zapraszam do komentarzy.

#FF – pojawia się co piątek jako plaga Twittera. Jest skrótem od „Follow Friday” i wpisy nim oznaczone wsazują osoby warte śledzenia. Jeżeli masz zamiar go używać, to po wrzucenia (np.) @mgaluszek wrzuć też jedno, albo dwa zdania o czym ta osoba najczęściej pisze.

#TBT – skrót używany głównie na Twitterze i Instagramie. Jego rozwinięciem jest „Throwback Thursday”. Jak sama nazwa wskazuje pojawia się głównie w czwartki i wpisy go zawierające wspomnienia z przeszłości. Zdjęcie, krótką historię, czy co innego wymyślicie. Osobiście sie w toto nie bawię, ale staje się to coaz bardziej popularne.

#YOLO – „You Ony Live Once”. Jeżeli robisz coś głupiego, strasznie ryzykownego albo zwyczajnie chcesz się popisać, to możesz to wrzucić do twojego zdjęcia/filmu/wpisu. Swego czasu była słynna kwestia jakiegoś rappera z USA, który wrzucił na Twittera zdjęcia (albo zdanie) z tym hashtagiem mówiące, że pędzi samochodem pod wpływem alkholu. Pech chciał, że chwile później miał wypadek, w którym zginął jeden z pasażerów. Nie pamiętam czy było to użyte w sądzie jako dowód.

#GFF – tak oznaczone strony proszą o zalogowanie się za pomocą loginu i hasła z Twittera i potem wsyłają spam z twojego konta. UNIKAĆ.

#WHP – „Weekend Hashtag Project”, zwykle dodaje się do niego opis projektu np. #WHPleanwithit. Jest to co weekendowy projekt anonsowany na blogu Instagram. Swojego rodzaju konkurs na najlepsze zdjęcia w danej kategorii, które mogą być zrobione tylko podczas danego weekendu.

#fail – najbardziej globalny znacznik. Oznacza z reguły współgra z innym hashtagiem i oznacza (a jakżeby inaczej) porażkę na tym, czy innym poziomie.